Kampania zimowa Czarneckiego (luty 1656 r.
[Król szwedzki] w intencji dobycia Zamościa zawiódłszy się ruszył się do Jarosławia. Tam około Sanu, żyznej krainy, wojsko zgłodniałe i konie znużone starał się odpaść. Potem z Jarosławia wytknąwszy wojsku do Lwowa myślił ruszyć się. Najpierw na rzece Sanie mosty porobił, aby z obu stron rzeki łatwiej prowianty nazbierać mogli.
Duglasa [jeden z generałów szwedzkich] do Przemyśla ordynował [wysłał], gdzie go nie dopuścili do miasta, od rzeki bramę atakować począł; lecz prezydium, w mieście będące, wraz z mieszczanami wypadłszy kilkunastu oficerów zabili. Napędziwszy Szwedów na lód, który gdy się załamał na bystrej rzece, wszyscy się potopili. (…)
Nie mogli też i Szwedzi wychylić się po prowianty, gdyż chłopi ich zabijali. Drogą natenczas Szwedom była bułka chleba albo wózek siana.
Niezręczno było Polakom na różne partje podzielonym spotykać się z Szwedami, którzy wszyscy gromady trzymali się i Polakom bronili się, jednak utrzymali onych nasi. Inaczej Szwedzi nie stawali, tylko rzekę brzeżytą [o stromych brzegach] albo niedostępnymi błotami tył ubezpieczywszy, front wałami i gęsto uszykowanymi armatami ufortyfikowawszy.
W Jarosławiu, gdy most na Sanie rzece król robił, 100 Szwedów konnych wyprawił na podjazd (…) Podjazd szwedzki milę uszedł w komendzie Kannenberga pułkownika. Czarniecki w lesie zasadzkę zrobiwszy wysłał swe lekkie chorągwie, w pole Szwedów wyprowadził, sam z lasu wypadł, z krzykiem tatarskim, wkrótce rozpłoszył i zniósł. Do Sanu pędząc się za nimi, drogę trupami usłał. Goniąc się za nimi Polacy napadli na wozy szwedzkie przeprawiające się przez San, w których srebra stołowe były. Wnet to rozszarpała czeladź, 50 piechoty było gwardii króla szwedzkiego, oprócz dworskich ludzi, wszystkich w pień wycięli. To stało się 20-ego marca.
Tak się ustraszyli Szwedzi, że na podjazd żaden nie wychylał się przez cały dzień (…)
Król szwedzki, widząc jawnie, że dla niedostatku żywności wojsku zginąć przyjdzie i koniom, nazad wracać się rezolwował [postanowił], wysławszy Duglasa w przedniej straży, aby trudne przeprawy reperował i lasy gęste przetrzebił, ażeby zasadzek nie było, sam za nim postępował szykiem jak do boju. Front armaty uszykowane zasłaniały, tył wozy utaborowane. Po bokach wojska gotowe do spotkania utrzymywały bezpieczeństwo.
Z pod Jarosławia pierwszy nocleg pod Przeworskiem. Do Wisły król spieszył. Uchodząc, miał nadzieje niepłonne w rzece Wiśle, że jej dobrawszy się ocaleje. Wisieli nad nim Polacy, zewsząd napadając nie tylko we dnie, ale i w nocy nie dali wywczasować Szwedom, czem Finowie i Estończykowie, jako w otwartym pole śmiele stoją do batalii, tak niewczasami tymi znużeni, ledwie żywi maszerowali. Najbardziej trapiło Szwedów, że różnymi głosami wołali napadając, jedni po tatarsku: hała! hała! drudzy po kozacku, trzeci po wołosku, czwarci po polsku; a zatem król szwedzki rozumiał, że wielkość różnych narodów i wojsk sprowadził król Kazimierz. (…)
Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, z. 6: Polska sztuka wojenna w latach 1648-1683, opr. Bohdan Baranowski i Kazimierz Piwarski, Warszawa 1954, str. 39-40
A. Na podstawie wiedzy pozaźródłowej przedstaw sytuację militarną na początku 1956 r.
B. Nazwij i scharakteryzuj formę walki prowadzonej przez oddziały podległe Stefanowi Czarnieckiemu.
C. Oceń położenie wojsk szwedzkich na początku 1656 r.
D. Wyjaśnij z czego wynikała różnica w taktyce walk wojsk polskich i szwedzkich.
E. Opisz szyk marszowy wojsk szwedzkich podczas ich odwrotu.